Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Arabia Saudyjska    Beduińskie klimaty
Zwiń mapę
2024
02
lis

Beduińskie klimaty

 
Arabia Saudyjska
Arabia Saudyjska, Daumat al-Dżamal
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 892 km
 
Mieliśmy zamiar wcześnie wstać. I w zasadzie na tym się skończyło. Dostępność pierwszej atrakcji stanęła więc pod znakiem zapytania. Postanowiliśmy jednak zaryzykować i kilkanaście minut po 9.00 stawiliśmy się na największym w Arabii targu wielbłądów, z którego słynie Burajda. Tłumów nie było, ale jeszcze było na co popatrzeć. Sam targ to w istocie wydzielone kilka ulic, pomiędzy którymi są wybiegi i różnej wielkości boksy na zwierzęta. Jedna część służy do gromadzenia wielbłądów hodowanych na mięso, druga – do prezentacji zwierzaków do rozrodu, wobec czego liczy się ich uroda. Zostaliśmy poinstruowani, że najbardziej urodziwe to te, które mają regularny kształt łba i garb przesunięty najbardziej do tyłu. Moje niewprawne oko nie było w stanie odróżnić pokrak – wszystkie mi się podobały. Osoby bardziej wrażliwe powinny się przygotować na widok spętanych garbusów, które, gdy trzeba, są przenoszone na samochody za pomocą dźwigów. Mimo tego, że ryczą niemiłosiernie, krzywda im się nie dzieje – taki ich urok. Młode osobniki łażą wolne, choć od czasu do czasu postanawiały się oddalić. Wówczas ruszał pościg – człowiek w samochodzie pędził za wielbłądem. Piękne miejsce.

Z Burajdy ruszyliśmy do Hail, które ma trzy atrakcje – trzy budowle obronne, z których żadnej od wewnątrz zobaczyć nie można. Nazywane są pałacami albo zamkami i jest to prawda, jeśli chodzi o ich funkcję. Z zewnątrz to po prostu mur z cegły mułowej otaczający działkę, na której stała budowla mieszkalna. Pierwszy obiekt, najstarszy, bo z I poł. XIX w., jest zdewastowany – dziwne, że go jeszcze nie zdążyli rozebrać tym bardziej, że coś już zaczęli dłubać w zakresie odbudowy, albo budowy od początku. Na razie są dwie wieże. To mieści się w centrum. Druga budowla jest posadowiona na szczycie wniesienia – wygląda na wydmuszkę: jakby odbudowali tylko mury. Trzeci obiekt jest najbardziej okazały – ma odnowione mury, na dziedzińcu też coś jest, co mogę stwierdzić, bo zajrzałam przez szparę w drzwiach, no i wokół toczą się jakieś prace. Za jakiś czas będzie pewnie udostępniony do zwiedzania. Dla mnie równe wielką atrakcją była stacja paliw i toaleta – pomiędzy Burajdą a Hail nie było żadnej stacji paliw.

Rzut kamieniem od Hail, w Jubbie, jest prawdziwa atrakcja, czyli petroglify. Najpierw poszliśmy do muzeum, za którym jest jedno ze zgrupowań skał, na których można oglądać to, co najciekawsze. W muzeum były 4 osoby z obsługi. Oprowadzały nas po czterech salach trzy osoby, mimo tego, że były plansze również po angielsku i filmiki. Najbardziej zdumiewające było to, że nasi przewodnicy uznali, że nie musimy już niczego oglądać na żywo. Poprosiłam, żeby jednak otworzyli nam furtkę obwiązaną zamkniętym łańcuchem. Pan się niechętnie zgodził, zaznaczając, że do innych stanowisk nie ma klucza, bo dziś jest weekend! Przynajmniej jedno miejsce zobaczyliśmy. No i musiał pójść z nami. Miejsce nie jest wielkie, ale nie chciało mu się wszędzie łazić, więc próbował twierdzić, że nic nie zobaczymy, bo jest za mocne światło. Jednak coś zobaczyliśmy – jest tam dużo inskrypcji islamskich zapisanych pismem kufickim, czyli kwadratowym arabskim, są również inskrypcje tamudyczne, czyli pierwszego królestwa istniejącego na Półwyspie Arabskim, z okresu od VIII do I w. p.n.e. Są też oczywiście malunki przedstawiające sceny polowań i ich uczestników – najstarsze liczą ok. 10 000 lat. Miejsce musiało być swego rodzaju tablicą ogłoszeń, bo widać warstwowość zapisów. Najciekawsze są występujące najbardziej na dole kontury postaci ludzkich przedstawione na sposób faraoński, o czym świadczą zamalowane wgłębienia.

W Daumat al-Dżandal byliśmy o zmroku. Tuż przed miastem widzieliśmy hordy Saudyjczyków, którzy kończyli sobotni piknik na pustyni. Widać poczuli jakiś zew, bo wyjeżdżając na drogę swoimi terenowymi samochodami, musiało im się wydawać, że jadą na wielbłądzie. Wpychali się, jadąc na trzeciego i czwartego, nawet pasem rozdzielającym. To jest dopiero fantazja.
Zobaczyliśmy z zewnątrz pięknie oświetlony zamek. Wejść do niego można przez muzeum, które dziś było otwarte do 15.30. Nie było czego żałować, bo i tak nie dotarlibyśmy przed zamknięciem. Na szczęście jest zbudowany na skarpie, więc można go było zobaczyć z dołu przez ogrodzenie.

Ostatnią atrakcją był McDonald’s, gdyż mój mąż podziela zamiłowanie obecnego księcia koronnego do tej kuchni. Oczywiście miejsca dla rodzin są oddzielane kotarami.

Jutro musimy wcześnie wstać. Inszallach.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (23)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 236 wpisów236 126 komentarzy126 4738 zdjęć4738 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 04.11.2024
 
 
13.09.2024 - 22.09.2024
 
 
20.04.2024 - 06.05.2024