Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Tunezja czyli Afryka par excellence    „Ceterum censeo Carthaginem esse delendam"
Zwiń mapę
2022
19
lut

„Ceterum censeo Carthaginem esse delendam"

 
Tunezja
Tunezja, Kartagina
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Ponieważ nie wypalił wyjazd do Maroka, gdyż Wizzair, nie czekając na decyzje tamtejszych władz co do zakazu wjazdu cudzoziemców, odwołał loty do Marakeszu, a następnie zawiesił połączenie do października, wybór padł na Tunezję. Kryteria wyboru były następujące: miejsce do sensownego wyjazdu na tydzień zarówno pod względem czasu przelotu, kosztów, jak i zwiedzania (jak zwykle, plan był taki, żeby zobaczyć jak najwięcej). Opcja wydawała się dobra, nawet mając na uwadze konieczność testu przed przylotem. Ponieważ obowiązek testów dla zaszczepionych zniesiono od 15 lutego, było jeszcze lepiej.

Połączeń bezpośrednich do Tunisu z Warszawy nie ma. Wybrana przez nas przesiadka w Niemczech, mimo opóźnionego lotu z Warszawy, nie kosztowała nas wiele i przelot wyniósł łącznie 5 godz. Samochód odebraliśmy też dość sprawnie, choć pierwszy raz zdarzyło się „wymuszenie” kupna lokalnej karty sim. I tak mieliśmy to zrobić, żeby mieć dostępu do Internetu, ale prośba o podanie dowolnego nr telefonu, byleby był tunezyjski, była zaskakująca. Wydaje się jednak, że to mądrość przemawiała przez obsługującą nas panią. Z numeru tunezyjskiego nie można było się dodzwonić na mój polski numer.

Nie mogliśmy zacząć zwiedzania od innego miejsca niż ruiny starożytnej Kartaginy. Choć została założona w 814 r. p.n.e. przez Fenicjan z Tyru, to do naszych czasów przetrwały głównie pozostałości z czasów rzymskich. Kartagina punicka została bowiem zniszczona w 146 r. p.n.e. po ponad dwuletnim oblężeniu. Podobno miasto zostało zaorane i posypane solą, żeby nic na jego gruzach nie wyrosło. Jego zdobycie zakończyło wojny punickie. Pierwsza była efektem zwyczajnej walki o dominację w regionie Morza Śródziemnego. Druga w wykonaniu Kartaginy była odwetem za przegranie pierwszej i choć zakończyła się podobnym skutkiem, duma Rzymu została urażona przez Hannibala, który swoim wyczynem z atakiem od północy przy udziale słoni nieprzyjemnie ich zaskoczył. Kartaginie nie mógł tego zapomnieć Katon Starszy, który podobno każde wystąpienie bez względu na jego temat kończył zdaniem „A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć”. Trzecia wojna punicka do tego właśnie doprowadziła.

Na szczęście zemsta Rzymian nie sięgnęła tak głęboko, bo też i nie leżało to w ich interesie. Lokalizacja była doskonała, więc miastu nadano nowe oblicze. Dzięki pracom rozpoczętym w 29 r. p.n.e. powstały typowe obiekty: amfiteatr, termy, wille itp. Dziś pozostałości tej zabudowy są porozrzucane po współczesnej Kartaginie, która ma charakter bardzo ładnego zaplecza willowego Tunisu. Są tu m.in. rezydencja prezydenta, ambasady itd. Pomimo tego, że poruszaliśmy się samochodem pomiędzy poszczególnymi punktami, których na wspólnym bilecie jest 8 (koszt to 12 dinarów od osoby), pokonaliśmy pieszo 9 km. Gdyby chcieć obejść teren, należałoby na to przeznaczyć prawie cały dzień, gdyż niektóre miejsca są w sporej odległości od siebie, a do forum należy się wdrapać na górę. Ruiny nie należą do najlepszych okazów starożytności rzymskich. Warto jednak zobaczyć je dla ich ducha. Poza tym warto spojrzeć na Tunis z forum, obok którego jest kościół katolicki, do którego jednak nie można wejść. No i w ruinach willi są mozaiki – część z nich jest na swoim miejscu, część została zdemontowana i złożona w składzie przypominającym dziki sklep ze starożytnościami, gdyby nie to, że znajduje się na terenie wykopalisk i nie ma kasy.

Obszar zajęty przez Rzym, co do zasady odpowiadający terenom współczesnej Tunezji, nazwano Afryką. Nazwa dopiero później została przejęta dla określania całego kontynentu (jej zarabizowana wersja to Ifrikija, która obowiązywała od 698 r. do 1574 r., gdy Turcy Osmańscy przejęli władzę; potem był Tunis i od 1881 r. Tunezja).

Tuż za współczesną Kartaginą jest Sidi Bou Said, miasto cieszące się sławą wśród turystów z uwagi na biało-niebieskie domki, przy czym ten drugi kolor jest zarezerwowany dla drzwi, okien i wykuszów. Malownicze to, ale przestrzeń niewielka, zatłoczona i pełna sprzedawców różnej maści pamiątek (od pluszowych wielbłądów, po kolorową ceramikę i wyroby ze skóry). Miejsce w sam raz na godzinny spacer, jeśli ktoś chce pofotografować koty o różnej maści i w różnych pozach. Samo to przynosi radość.

Na koniec dnia dotarliśmy na przylądek Bon, w pobliże Kelibii. Ostatnie ok. 50 km to droga przez soczyście zielony teren. Dla nas była to wiosna pełną parą.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (39)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 207 wpisów207 93 komentarze93 4057 zdjęć4057 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.02.2024 - 24.02.2024
 
 
03.06.2023 - 10.06.2023