Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Tunezja czyli Afryka par excellence    Od Fenicjan do Burgiby
Zwiń mapę
2022
20
lut

Od Fenicjan do Burgiby

 
Tunezja
Tunezja, Monastir
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 129 km
 
Na skraj przylądka Bon przywiodły nas wpisane na listę UNESCO ruiny miasta punickiego założonego na początku VI w. p.n.e. – Karkawan. Bilet wstępu kosztuje 8 dinarów. Spacer zajął nam trochę ponad godzinę, podczas której obeszliśmy cały odkryty teren strefy archeologicznej. Do największych atrakcji należy zaliczyć: (i) morze, bo to miasto portowe, (ii) pozostałości łazienek w prywatnych domach (najczęściej wanny miały zydelek do siedzenia), co było ewenementem i świadczyło o bogactwie miasta, którego źródłem była produkcja purpury, (iii) mozaiki, czy w zasadzie premozaiki, które choć są dość prostymi układankami, świadczą o dostrzeżeniu ich potencjału w sztuce dekoracji, a także (iv) muzeum, które – choć niewielkie – prezentuje wydobyte na miejscu artefakty (biżuteria swoją precyzją zawsze robi wrażenie) świadczące doskonale o przenikaniu się kultur. Duża część stanowiska jest nieodkopana, więc myśl, co tam może się znajdować, jest elektryzująca. Dobrze, że poszliśmy do niego na końcu.

Z Karkawan mieliśmy do pokonania ok. 220 km, co zajęło nam 3,5 godz. Jakkolwiek bowiem przylądek cieszy oczy, to podróżuje się wolno z uwagi na mijane miasteczka – spory ruch i progi zwalniające. Ich zaletą jest jednak to, że można poobserwować zwyczaje ludzi. Mogliśmy się naocznie przekonać, że jest to region słynący z produkcji pomarańczy – mijaliśmy dużo sadów pomarańczowych i miejsc skupu. Przy jednym z nich zatrzymaliśmy się i chcieliśmy kupić kilogram owoców. Okazało się, że jednostką służącą do odmierzania jest skrzynka, której zawartość ważyła 25 kg. Tego nawet przez dwa tygodnie nie zjedlibyśmy. Tutejszy klimat służy nie tylko owocom. Warzywa osiągają gigantyczne rozmiary – wielkie marchwie, ziemniaki, karczochy, cebula czy zielony groszek dumnie zdobią stoiska.

Drugą obserwacją, jaką poczyniliśmy w pobliżu Kairuanu, do którego zmierzaliśmy, jest upodobanie do świeżego mięsa. Wydaje się, że to akurat większość ludzi ceni. Tu jednak doprowadzono to do ekstremum z punktu widzenia Polaka. Na straganach usytuowanych wzdłuż drogi we wsiach lub miasteczkach można kupić tusze zwierzęce, a czasem i mięso grillowane, a o tym, że jest świeże można się przekonać na dwa sposoby: wiszą skóry ociekające jeszcze krwią albo odcięte głowy ubitej zwierzyny, a w kolejce do uboju czekają kolejne sztuki.

Kairuan jest uznawane za święte miejsce islamu w Tunezji. Największym zabytkiem jest wielki meczet, który jako pierwszy został zbudowany w Afryce po jej podboju przez Arabów. Do meczetu niemuzułmanin wejść nie może. Po 14 nie można nawet wejść na dziedziniec, bo zamknięte. My byliśmy o 14.10.

Wokół meczetu jest medyna podobna do medyny w Sidi Bou Said, tyle że bardziej zaniedbana, ale z ciekawymi okazami. Można tam spotkać nawet barana. Można także obejrzeć i kupić dywany w jednym z licznych sklepów, bo to tunezyjskie centrum ich wytwarzania. Może właśnie ta mieszanka spowodowała, że w Kairuanie, jak się przyjmuje, Paul Klee odkrył kolor i stał się malarzem, jakim był do końca życia. „Kolor i ja to jedno” to podobno jego słowa. Jego obraz „W stylu Kairuanu” mi jednak wcale nie kojarzy się z tym miastem.
Popularność miasta spowodowała, że przed pandemią było one odwiedzane przez licznych obcokrajowców. My nie widzieliśmy ani jednego, ale złe nawyki tubylców pozostały. Oczywiście ktoś się do nas przyczepił i postanowił nas oprowadzić. Oczywiście oczekiwał za to kasy.

Tego dnia nie mieliśmy szczęścia do tego, by obejrzeć wnętrze zabytków. Pobyt w Monastyrze pod tym względem zaczął się niezbyt miło. Mimo tego, że byliśmy parę minut po 17.00, a ribat (twierdza będąca siedzibą muzułmańskiego odpowiednika zakonu powołanego oddolnie do obrony wiary – marabutów) była czynna do 17.30, cieć nie chciał nas wpuścić. Nie zmienił zdania, mimo że mu pokazałam tabliczkę wiszącą niemal nad jego głową, informującą, że możemy wejść do 17.30. Do mojego protestu przyłączyła się para Tunezyjczyków, ale również nic nie wskórali. Poszliśmy więc oglądać dzieło – jak chcą jedni – zniszczenia medyny, jak chcą inni, w tym ja – doprowadzenia miasta do jako takiego stanu, za które odpowiada pierwszy prezydent Tunezji Habib Burgiba, który urodził się tu w 1903 r. Dzięki niemu nie trzeba się błąkać po zaułkach, tylko można się przejść miastem wzorowanym na miastach włoskich. Jeśli chodzi o urbanistykę, to – zachowując wszelkie proporcje – taki tunezyjski Mussolini osuszający Błota Pontyjskie i budujący nowe miasta. Na osi jednej ulicy są trzy place, a od jednego z nich, przylegającego do twierdzy, odchodzi deptak prowadzący przez cmentarz, na końcu którego jest mauzoleum prezydenta, który jeszcze za życia czuwał nad jego wykonaniem. Widać postanowił nie zdawać się w upamiętnieniu na swoich rodaków. I chyba miał rację. Jego krajanie postawili mu pomnik, przedstawiając go jako dziecko, w zamierzeniu pewnie cudowne. Wygląda kuriozalnie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (47)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 210 wpisów210 94 komentarze94 4143 zdjęcia4143 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.04.2024 - 23.04.2024
 
 
17.02.2024 - 24.02.2024