Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Azerbejdżan    Różnorodność enklawy
Zwiń mapę
2022
17
sie

Różnorodność enklawy

 
Azerbejdżan
Azerbejdżan, Nachiczewan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 916 km
 
Wizytę w Nachiczewańskiej Republice Autonomicznej, która jako pierwsza ogłosiła niepodległość od ZSRR w 1990 r., rozpoczęliśmy o 7.00 od porannego lotu. Ponieważ tę część Azerbejdżanu oddziela od macierzy fragment terytorium Armenii, a oba kraje nie pałają do siebie miłością, dotrzeć tam można tylko drogą lotniczą. Ceny biletów są stałe i wynoszą – w obie strony – 60 manatów dla Azerów i 70 dla obcokrajowców.

Na miejscu poruszaliśmy się samochodem, ale tym razem z kierowcą. Nie było bowiem opcji wynajęcia samochodu. Nie ma tam wypożyczalni międzynarodowych, a lokalna firma, która podobno świadczy takie usługi, na maila nie odpowiedziała. Skontaktowaliśmy się z przewodnikiem polecanym przez Stocka w jego relacji z pobytu w tym kraju w 2021 r. Za swoje usługi zażądał 100 dolarów, co wydało mi się stawką zbyt wysoką. Po rozmowie stwierdził, że samochód z kierowcą może nam zaproponować za 50 dolarów, czyli 85 manatów, ale bez przewodnika. Tę ofertę przyjęliśmy, bo przewodnik nie był nam potrzebny. Nasz naganiacz co prawda później postanowił negocjować stawkę, którą sam zaproponował, twierdząc, że to nieprzyzwoicie tanio, ale udało mi się go przekonać, że jednak jest ok.

W efekcie tego o 8.30 kierowca już na nas czekał na lotnisku. Od razu pojechaliśmy do pierwszej atrakcji przez nas nie zamawianej, która miała nas chyba zmęczyć. Były to ruiny twierdzy Alindża, która przez 14 lat była zdobywana przez Tamerlana. W 2014 r. ruiny odbudowano, więc komfortowo od pewnego momentu włazi się po schodach. Ponieważ do osiągnięcia jest wysokość ok. 1800 m n.p.m., zajęło nam to trochę ponad godzinę. Złaziliśmy znacznie krócej, choć całość z pobytem na górze to ciut ponad dwie godziny. Było warto z uwagi na widoki.

Drugim przystankiem najbardziej oddalonym od lotniska był Ordubad, miejscowość przy granicy z Iranem, którą Azerzy wpisali na listę informacyjną UNESCO. Na jakiej podstawie wpadli na ten pomysł, trudno dociec, patrząc na miasto. Tam nic zabytkowego nie ma. Pewnie kiedyś było, ale albo nic z tego nie zostało, albo to, co zostało, to tak marne resztki, że można pożałować 70 przejechanych kilometrów. Podejrzewam, że zamierzają atrakcje zbudować na nowo, co chyba już zaczęli czynić, ale czy osiągną zamierzony efekt, trudno powiedzieć.

Kolejnymi punktami przystankowymi były mauzolea muzułmańskich osobistości. W okolicach Dżulfy, tuż przy płocie granicznym z Iranem, było pierwsze – mauzoleum Gulustan. Kierowca nawet nie widział o jego istnieniu, więc był przez nas nawigowany. Drugim było mauzoleum Garabaglar mieszczące się po drugiej stronie miasta Nachiczewan. Tam zostaliśmy sfotografowani przez niby przewodnika, który od razu gdzieś zadzwonił. Trzecie i czwarte – mauzoleum Momine Chatun (kobiety) i Noego lub Jusufa ibn Kusejra, jak kto woli – to już Nachiczewan. Zanim jednak do dwóch ostatnich się udaliśmy kierowca wymiękł, widząc, że znowu uruchamiamy nawigację. Zatrzymał samochód, zadzwonił do naszego kontaktu i, sądząc z reakcji, twierdził, że już nigdzie z nami nie pojedzie. Zaznaczam, że byliśmy umówieni na obwóz do 18.30, choć wcale nie zamierzaliśmy z tego korzystać, ale on jeszcze o tym nie wiedział. To chwilowe jego załamanie tłumaczę sobie potwornym upałem i nieudanym pomysłem na klimę za pomocą otwartych szyb, co żadnego rezultatu nie dawało, no i jego wiekiem (wyglądał na ok. 60 lat). Po mojej rozmowie z naszym naganiaczem, w której wyjaśniłam, że chcemy zobaczyć jeszcze tylko dwa miejsca, poddał się. Troszkę go okłamałam, bo w okolicach trzeciego mauzoleum był Pałac Szacha Nachiczewańskiego, ale był na tyle słaby z zewnątrz, że darowaliśmy sobie włażenie do niego. Chwilę nam jednak zajęło zanim wróciliśmy do samochodu. Cierpliwość kierowcy była wystawiona na próbę, dlatego na końcu pierwszy raz postanowił pójść z nami do mauzoleum nr 4, chyba żeby nas pilnować przed samowolnym oddalaniem się.

Wszystkie mauzolea to budowle przypominające bryłą ołówek zdobiony geometrycznymi motywami wykonanymi z zaprawy lub gipsu, lub czegoś takiego. Czasem trafiają się płytki. Generalnie widać wyraźnie wpływ perski.

Potem kazaliśmy się wieźć na lotnisko, uprzednio wręczając panu kierowcy napiwek w wysokości 20 manatów. Biedak zasłużył, bo nie spodziewał się, że jesteśmy tak wytrwali, a dodatkowo w pierwszej części naszej wyprawy poczęstował nas herbatą i kawałkiem falafela. To go wyraźnie odprężyło, choć trzeba mu oddać, że napiwku nie oczekiwał.

Na lotnisku mieliśmy jeszcze 1,5 godziny relaksu w naprawdę schłodzonym pomieszczeniu, co po podmuchach równych prawie językom ognia było wybawieniem.

Region jest malowniczy, na jednodniową wycieczkę wystarczający (lot powrotny mieliśmy o 18.50). Jest tam mniejszy ruch, więc mimo ograniczeń jeździ się szybciej. Mimo że w twierdzy spotkaliśmy dwie Angielki, to chyba zagranicznych turystów trafia tam niewielu, sądząc po tym, z jakim zainteresowaniem były oglądane nasze paszporty przez pracowników lotniska.

Nachiczewan nie różni się wiele od reszty kraju, z wyłączeniem Baku. Gdyby ograniczyć pobyt do stolicy Azerbejdżanu, można by mieć wrażenie, że to bogaty kraj. Z pewnością tak chcą go przedstawiać władze. Wystarczy jednak wyjechać poza Baku, żeby się przekonać, że to dopiero początek drogi, tyle że ładowanie pieniędzy tylko w miasto stołeczne tego szybko nie zmieni.

W Nachiczewanie nie mogliśmy na szczęście porównać poziomu sformalizowania najprostszych czynności do tego, jaki obowiązuje w części głównej kraju. Kupując zarówno kartę SIM na lotniku, jak i kabel do ładowarki w Szeki, konieczne było najpierw zamówienie towaru, potem jego opłacenie w innym miejscu, dostarczenie potwierdzenia do punktu złożenia zamówienia, a na końcu odbiór. Do tego potrzebny był paszport. W przypadku karty SIM nawet się nie dziwię, ale w przypadku kabla już tak. Tak samo niezrozumiałe przy sprawdzaniu paszportów na lot do Nachiczewania było pytanie o kartę kredytową. Udaliśmy, że nie rozumiemy i gość nie drążył tematu. Prośba o okazanie wizy w hotelach w tym zestawie jest chyba najmniej zaskakująca.

Wszyscy byli w zasadzie mili. Nie wszyscy mówią po angielsku, ale z większością starszych osób można się porozumieć po rosyjsku, a z panem kierowcą, który twierdził, że rosyjskiego nie zna, rozmawialiśmy za pomocą translatora.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (28)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
genek
genek - 2022-09-02 01:07
super! wydaje mi sie ze do nacziczewan sa busy z baku lub lankaran przez iran
 
marianka
marianka - 2022-09-03 21:09
Mega ciekawy objazd. Nie spodziewałam się, że jest tam aż tyle do zobaczenia, ani, że spokojnie da się to zrobić w jeden dzień!
 
 
zwiedziła 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 213 wpisów213 94 komentarze94 4220 zdjęć4220 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.04.2024 - 26.04.2024
 
 
17.02.2024 - 24.02.2024