Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Samochodem dookoła Egiptu    Podsumowanie
Zwiń mapę
2022
14
lis

Podsumowanie

 
Egipt
Egipt, Kairo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3690 km
 
Na koniec i dla porządku – jeszcze parę słów podsumowania.

Egipscy kierowcy są z deka szajbnięci. Nie wynika to jednak ze sposobu jazdy, tylko z podejścia do oznakowania samochodu. Połowa z nich pod egipskimi tablicami rejestracyjnymi umieszcza fejkowe po to, by wystawała literka sugerująca obcą rejestrację. Największą popularnością cieszą się pseudoniemieckie blachy, choć można spotkać nawet czeskie i polskie. Są tacy kierowcy dostawczych aut, którym jedna tablica nie wystarcza, więc zamieszczają z tyłu i po trzy tablice – z reguły są jednakowe, ale zdarzają się i różne na jednym pojeździe.

Jeśli chodzi o prowadzenie samochodu, to jeździ się dobrze. Nie ma się czego bać. Wyjątek dotyczy wczesnowieczornej jazdy po zmroku, gdy jest duży ruch w terenie zabudowanym i nie wszyscy użytkownicy dróg są należycie oświetleni. Ale i to da się przeżyć.

Egipt to drogowy plac budowy – buduje się dużo dróg. Nawet na odcinkach mało uczęszczanych powstają dwie jezdnie z dwoma pasami ruchu.

Paliwo jest tanie – za 95 płaciliśmy 10.45 EGP, a za 92 – 9.25 EGP. W wypożyczalni dostaliśmy nakaz tankowania 95, ale nie było możliwości go zastosować w 100%. Na południu Egiptu była tylko 92, na północy nie było problemu z dostaniem obu rodzajów paliwa.

Egipcjanie, z którymi mieliśmy do czynienia, sfalsyfikowali twierdzenia o tym, że to naród naciągaczy.
Najbardziej namolnych facetów spotkaliśmy w najbardziej turystycznym miejscu, w jakim byliśmy, czyli w Luksorze, choć parokrotna odmowa skorzystania z usług podwózki bryczką, zaprowadzenia na suk czy do restauracji wystarczyła. Na północy Egiptu nikt nas nie zaczepiał. Najgorszym okazem prześladowcy, jakiego spotkaliśmy, był ok. dziesięcioletni dzieciak, który pod pretekstem pomocy, o której nas w co drugim słowie zapewniał, szedł za nami, ciągle paplając. Grzeczna próba pozbycia się go nie poskutkowała, dopiero wyrażony wprost nakaz pozostawienia nas w spokoju wywołał pożądany efekt. To wszystko na oczach jego rodziców i krewnych, których to w ogóle nie ruszyło. Na szczęście w pojedynczych sytuacjach spotkaliśmy dzieci – przynęty. W Abydos paroletni malec – pod okiem swego ojca – łaził za nami z jakimiś lokalnymi wytworami, powtarzając ciągle słowo „hello”. Można było do niego zagadywać i ojca to nie ruszało. Dopiero gdy skierowałam na dziecko obiektyw aparatu tatuś się zestresował i je przywołał.

W kontaktach ze sprzedawcami lub – szerzej – naganiaczami różnej maści radzę uważać, co się mówi, odmawiając. Na pewno nie należy obiecywać, że wróci się do nich później. Widzieliśmy w Sakkarze parę, która nieopatrznie musiała coś takiego powiedzieć i przy wyjściu byli dość mocno grilowani. Widać Egipcjanie w dalszym ciągu wierzą w dane słowo.

W kontaktach z Egipcjanami nigdy nie musiałam użyć słowa „hałas” („wystarczy”, „basta”). Za to za pewnego rodzaju sukces poczytuję sobie to, że w dyskusji ze mną komuś nie starczyło argumentów, więc sięgnął po nie.

Najdurniejsze zasady panują w hotelach w zakresie płatności. Podobno turyści płacą w dolarach. Część przybytków pozwalała zapłacić kartą w dolarach, a część przeliczała kwotę w dolarach na funty egipskie, co powodowało wzrost ceny. Najbardziej zirytowała mnie recepcjonista z hotelu w Port Said, w którym zapłaciliśmy za pobyt przy zameldowaniu, a mimo tego przy wymeldowaniu zażądano od nas dopłaty. Odmówiliśmy, ona upierała się przy swoim, oświadczając nam w końcu, że wzrósł kurs dolara. Z większą głupotą w hotelu się dotąd nie spotkałam. Pozostaliśmy nieugięci, mówiąc wolno i wyraźnie, że nie zapłacimy ani grosza więcej. I poszliśmy. Nie mieliśmy dolarów w gotówce, więc nie sprawdziliśmy, co by się działo przy próbie płatności dolarami w gotówce.
Nocowaliśmy w obiektach o różnym standardzie, ale tylko w najlepszych lub najstarszych hotelach w łazience był brodzik – w pozostałych miejscach woda spod prysznica zalewała całą łazienkę. Na hotele wydaliśmy ok. 4700 zł.

Nie dopadły nas żadne problemy żołądkowe mimo tego, że najczęściej jedliśmy w miejscach szybkiej obsługi, które raczej wykwintne nie były. Parę razy – i to w restauracjach sprawiających wrażenie „dobrych” – spotkaliśmy się z tym, że do podanych cen doliczano podatek, o czym informowano malutkim druczkiem. Takie miejsca były najdroższe i przeciętny obiad dla dwóch osób kosztował 550 EGP. W pozostałych miejscach płaciliśmy średnio po 250 EGP.

Wejściówki kosztowały ok. 3200 zł dla dwóch osób. Zdecydowanie warto. Truizmów na temat klasy zabytków powtarzać nie ma potrzeby.

Egipt jako całość najlepiej chyba podsumować słowami Sienkiewicza, których zresztą użył w Listach z Afryki na opisanie Kanału Sueskiego: „(…) można powiedzieć, że jak każda prawdziwa wielkość, przedstawia się skromnie” (H. Sienkiewicz, Listy z Afryki, Warszawa 1949, s. 15).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
stock
stock - 2022-12-28 20:10
Brawo, świetny wyjazd, z którego zamierzam czerpać inspiracje.
 
marianka
marianka - 2023-01-01 18:08
Wspaniała relacja! I takież podsumowanie!
 
 
zwiedziła 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 219 wpisów219 96 komentarzy96 4364 zdjęcia4364 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.04.2024 - 02.05.2024
 
 
17.02.2024 - 24.02.2024