Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Samochodem dookoła Egiptu    Spacery po Kairze
Zwiń mapę
2022
13
lis

Spacery po Kairze

 
Egipt
Egipt, Kairo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3690 km
 
Dzięki temu, że wcześniej skończyliśmy objazd, na Kair mieliśmy 2,5 dnia.

Pół dnia przeznaczyliśmy na Muzeum Egipskie. Choć zaczęto już pakować zbiory do przeprowadzki do nowej siedziby, ciągle jest co oglądać, szczególnie że są również okazy mało faraońskie w stylu. Ostatnie sale obejrzeliśmy już pobieżnie, bo mieliśmy dość łażenia, a poza tym były to głównie różnego rodzaju trumny i rzędy powtarzających się figurek. Mimo, że byliśmy w wielu miejscach w Egipcie, naprawdę było warto, bo można obejrzeć to, czego nie było już w środku m.in. piramid w Gizie.

Zwiedzanie miasta podzieliliśmy tematycznie i jednocześnie terytorialnie. Zaczęliśmy od części dziewiętnastowiecznej, podobnej trochę do zabudowy Aleksandrii. Potem piechotą przemieściliśmy się do tzw. Kairu koptyjskiego. Kierując się jego dostępnymi opisami, wyobrażałam sobie ten fragment miasta jako dzielnicę różniącą się w istotny sposób od otoczenia. Co prawda jest to skupisko paru kościołów, które tworzy pewną enklawę, ale w zasadzie nic poza tym. Byłam więc rozczarowana tym, co zobaczyłam. Można przypuszczać, że w ich pobliżu mieszkają Koptowie, ale nie można stwierdzić, że ich obecność kształtuje zewnętrzną odrębność terenu. Wygląd ulic w sąsiedztwie kościołów jest taki sam, jak okolicznych.

Według tradycji w jednym z kościołów przebywała przez 3 miesiące Święta Rodzina, będąc w Egipcie. Z niezachwianą pewnością pokazują nawet studnię, z której miała czerpać wodę. Klimat podobny do opisów miejsc związanym z Chrystusem M.K. Radziwiłła „Sierotkę” w Podróży do Ziemi Świętej, Syrii i Egiptu 1582-1584, który na końu dodaje: „odpustu 7 lat i 40 dni”.

W lokalizacji miejsc wymienionych w Biblii kościoły koptyjskie rywalizują obecnie z istniejącą po sąsiedzku synagogą Ben Ezra – synagoga jest bowiem wynikiem przebudowy kościoła, który został sprzedany gminie żydowskiej. To tu miał zostać znaleziony Mojżesz. Synagoga była jednak zamknięta, jak powiedziano, z uwagi na COP27. Cóż, tak to można wszystko tłumaczyć. Szkoda, bo chcieliśmy zobaczyć genizę, czyli pomieszczenie przeznaczone na przechowywanie zużytych lub zniszczonych świętych ksiąg i dokumentów, w których jest wymienione imię Boga, w której w XIX w. znaleziono nieznane w ogóle lub z oryginału pisma w języku m.in. hebrajskim i aramejskim.

W zamian za to byliśmy w Muzeum Koptyjskim (wstęp 100 EGP) – warto choćby po to, żeby zobaczyć wnętrza tradycyjnej zabudowy i sprowadzone tam freski z kościołów egipskich.

Kolejny pełny dzień w Kairze przypadał na zabytki muzułmańskie, czyli głównie meczety. Weszliśmy do trzech: Al Hakima, który jest w trakcie remontu, ale bakszysz w wysokości 50 EGP pozwolił na wejście na jego dziedziniec, Al Azhar – przy którym powstał najstarszy istniejący uniwersytet w świecie islamu – był czynny, więc oprócz chusty musiałam założyć spódnicę, bo spodnie nie wystarczyły, i Mohameda Alego na terenie cytadeli – wielkiego obiektu zdesakralizowanego, sądząc po tym, że można było łazić w butach, jeśli kupiło się ochraniacze, i kobiety nie musiały się zakrywać.

Byliśmy także na terenie Cmentarza Północnego, jednego z dwóch kairskich nekropolii, zamieszkanych również przez żywych. Wydaje mi się jednak, że okres, w którym populacja żywych mogła się równać z populacją zmarłych, minął. Sporo domów było zamkniętych i wyglądały na opuszczone. Ludzi też tam spotkaliśmy, ale tłoku nie było. To raczej ostatni żywi lokatorzy.

Poszliśmy również na Mokkatam – dzielnicę określaną jako miasto śmieciarzy, zamieszkaną głównie przez Koptów. Cóż, będąc w różnych miejscach w Egipcie mogę tylko stwierdzić, że to przesada niczym nieuzasadniona. Mokkatam nie wygląda gorzej niż np. Abydos lub Giza. Ludzie tam po prostu sortują śmieci, ale nie jest tak, że całe ulice są nimi zawalone. Tak jak i w innych miejscach, śmieci leżą na poboczu, choć częściej można je znaleźć albo posortowane i popakowane, albo w trakcie tych czynności. Widzieliśmy inne miejsca, które wyglądały zdecydowanie gorzej. Na Mokkatamie, tak jak i w innych miejscach w Egipcie, jest dużo kurzu, bo ulice nie są czyszczone lub asfalt, jeśli był, dawno się zużył. Domy wcale nie są bardziej dziadowskie niż gdzie indziej. Myślę więc, że pewna pogardliwość dla tej dzielnicy wynika z wykonywanego zawodu części jej mieszkańców, ale to tylko dowodzi braku rozsądku tych, którzy tak uważają. Ktoś musi i takie rzeczy robić, a to, że odbywa się to w mieście, świadczy tylko o braku wydolności władz miejskich. Trzeba jednak przyznać, że i to się zmienia – widzieliśmy sporo osób sprzątających ulice. Część z nich jest rekrutowana co dzień (widzieliśmy, jak odbierali przydział pracy) - ci muszą sobie zapewnić własną miotłę.

Mokkatam ma jeszcze jedną atrakcję – jest tam kościół koptyjski częściowo wydrążony w skale. Na terenie przykościelnym, również w skale, część rzeźb przedstawiających sceny biblijne wykonał Polak.

Byliśmy i w cytadeli kairskiej, mieszczącej w swoich murach parę meczetów, dwa muzea i dawną zrujnowaną rezydencja , z której rozciąga się widok na miasto.

Poruszaliśmy się przede wszystkim pieszo. Raz jechaliśmy metrem, które jest bardzo tanie – przejazd kosztuje 5 EGP. To było pierwszego dnia w Kairze, gdy byliśmy zmęczeni chyba całą wcześniejszą drogą, bo pokonaliśmy nóżkami tylko 10 km. Drugiego przeszliśmy 19 km, ale czuliśmy się znacznie lepiej. Widać wspinaczka na górę Synaj nam pomogła.

Chodząc po mieście, robiliśmy wszystko to, co mnie przerażało jako kierowcę w zachowaniu pieszych, tj. przechodziliśmy przez każdą drogę, łącznie z autostradą, musząc się czasem zatrzymywać na środku jezdni, bo samochody nie chciały zwolnić, oraz używając skraju jezdni jako chodnika. To jednak wynika z tego, że egipskie miasta nie są przystosowane do pieszych i często po prostu nie ma innego wyjścia. Czasem trzeba przejść przez ulicę, a pasów lub przejść podziemnych zazwyczaj brakuje. Chodniki są natomiast bardzo często wykorzystywane jako przestrzeń handlowa.

Na koniec poszliśmy na mszę po angielsku do franciszkanów, których obecność w Egipcie sięga 1219 r., gdy św. Franciszek z Asyżu postanowił nawrócić sułtana Malika al Kamila. Do spotkania obu panów doszło w obecnej Damietcie, ale bezpośrednich efektów nie było. Na mszy łącznie z nami było 8 osób, ale żadnego Araba.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (83)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 220 wpisów220 102 komentarze102 4381 zdjęć4381 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.04.2024 - 03.05.2024
 
 
17.02.2024 - 24.02.2024