Wyjazd był bardzo udany. Zobaczyliśmy wszystkie miejsca, które zostały zaplanowane przez Piotrka i Stocka pod kątem regionów na Nomad Manii i miejsc UNESCOwych. Było to związane z długimi przejazdami, które były nie do uniknięcia z uwagi na zły stan dróg. Nasi kierowcy spisali się bardzo dobrze, więc obyło się bez żadnych strat. Obserwując bowiem sposób jazdy Afgańczyków, dla których wyprzedzanie na co najmniej trzeciego to norma, można wysnuć wniosek, że bardziej prawdopodobna jest śmierć na skutek wypadku niż zamachu. Odkąd bowiem talibowie przejęli władzę zaprowadzili co do zasady porządek rozumiany jako bezpieczeństwo fizyczne. Dokonali tego, porozumiewając się ze starszyzną plemienną. To, że można obecnie pojechać do Afganistanu w celach turystycznych, zobaczyć większość kraju, jeżdżąc bez eskorty również po nocy i w górach, jest niewątpliwą zasługą obecnego rządu, niezależnie od tego, co kto myśli o talibach. To po prostu fakt. Co prawda w maju w Bamian na bazarze doszło do zamachu na turystów, ale zwiększono środki ostrożności, które przyniosły efekt, bo nic podobnego się nie powtórzyło.
To, że obecnie w kraju panuje względna swoboda, jest – w mojej ocenie – efektem aliansu pomiędzy poszczególnymi plemionami i talibami, co raczej świadczy o sile tych pierwszych i słabości tych drugich. Źródłem decyzji o współpracy jest zmęczenie wojną społeczeństwa afgańskiego, jego patriotyzmu, który każe akceptować kooperację zapewniającą walkę z niechcianymi silami zewnętrznymi (ISIS), oraz wspólnotę przekonań, których istotnym elementem jest islam niezależnie od sposobu jego interpretacji. Najbardziej surowa wykładnia Koranu z pewnością nie cieszy się popularnością większości, ale jak widać dla nich to jest kwestia wtórna, co do której mogą się porozumieć. Skoro rząd Talibanu wydał dekret dotyczący obyczajowości, ale go nie stosuje, to oznacza to, dopuszcza odstępstwa. Od przejęcia władzy w sierpniu 2021 r. nie było żadnego przypadku kary śmierci ani okaleczenia. Powstaje oczywiście pytanie, po co w ogóle stanowili takie prawo. Może to oznaczać, że zamierzają przykręcić śrubę albo że zależało im „tylko” na stworzeniu stanu zagrożenia – takie ostrzeżenie: albo będziesz grzeczny, albo coś na ciebie znajdziemy. Żadna z możliwości nie oznacza czegoś dobrego, ale ciekawe jest to, jak stosowanie takiego prawa przyjęłyby poszczególne grupy plemienne. Może się okazać, że naruszenie kruchej równowagi, skończy się kolejnymi niepokojami. Pierwszym chętnym byłby Narodowy Ruch Oporu Afganistanu (NRF), kierowany przez Ahmada Masuda, który ogłosił prowadzenie walki z Talibanem.
W kontekście nakazów i zakazów dotyczących kobiet, to nakaz zakrywania się w wersji hard, czyli łącznie z całą twarzą, nie jest powszechnie stosowany. Zresztą narzuta i chusta są w warunkach afgańskich nawet wygodne, gdyż chronią od kurzu i słońca, szczególnie, jeśli nie są czarne. Po tygodniowym doświadczeniu mogę powiedzieć, że nie był to dla mnie problemem z wyjątkiem chodzenia po drabinie i wchodzenia pod górę. Co więcej, wczoraj widziałam taką scenę: na schodkach siedziały dwie zakryte w pełni kobiety (miały siatkę na wysokości oczu), do jednej z nich podszedł ok. trzyletni chłopiec, który podniósł jej zasłonę na wysokość swojej głowy. Patrząc na to, miałam wrażenie naruszenia jej intymności.
To, co mnie bardzo drażni, to zwracanie się do kobiety przez obcych mężczyzn za pośrednictwem jej męskiego towarzysza. Na szczęście takie zachowanie, które odczytuję jako ignorowanie, nie zdarzało się notorycznie, ale i tak było nieprzyjemne, choć spotkałam się z nim w każdym kraju muzułmańskim, w jakim byłam. W innych zresztą też.
Najgłupszy zakaz odnoszący się do kobiet jest związany z ograniczeniem prawa do nauki. Dziewczęta powyżej 12 roku życia nie mają prawa do nauki w szkole publicznej. Nauka w szkole prywatnej jest możliwa. Takiej durnoty nic nie tłumaczy, nawet brak wystarczającego budżetu na wszystkie potrzeby państwa, a najgorsze jest to, że chyba nawet nie rozumieją, że działają na szkodę własnego państwa. Jeszcze gorzej by było, gdyby celowo chcieli z Afganistanu zrobić żywy skansen.
Poziom cywilizacyjny Afganistanu nie jest najgorszy. Jest dość czysto, śmieci jest znacznie mniej niż np. w Iraku. Tworzywa sztuczne są ponownie wykorzystywane, bo plastikowe butelki są zbierane.
W domach na wsi nie ma bieżącej wody; wszędzie są studnie publiczne. W Kabulu też nie wszyscy ją mają, sądząc choćby po tym, że istnieje instytucja nosiwody, choć zmotoryzowanego. Energia elektryczna poza miastami pochodzi głownie ze słońca. Nawet w Kabulu nie działa oświetlenie uliczne.
Większość spotkanych ludzi była nas ciekawa. Pozdrawiali nas, zagadywali, przyglądali się nam, a dzieci czasem nawet chodziły za nami. Często byliśmy dla nich większą atrakcją niż oni dla nas. Afgańczycy są bardzo spragnieni kontaktu z obcokrajowcami. W Kabulu jest to dodatkowo związane z żebractwem dzieci.
Ani razu nie czułam się zagrożona, nawet chodząc wieczorem po Kabulu bez fixera. Obrazy Afganistanu znane z telewizji nie są tymi, które widzieliśmy. To piękny kraj z przyjaznymi ludźmi, jeśli szanuje się ich zwyczaje.
Dzięki temu, że o wszystko troszczył się nasz fixer, wyjazd był pewną formą all inclusive, choć szytą na miarę. Sardara mogę z czystym sercem polecić zainteresowanym: +93 78 048 4046.