Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Irak    W poszukiwaniu Sumerów
Zwiń mapę
2021
08
lis

W poszukiwaniu Sumerów

 
Irak
Irak, Marsh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 371 km
 
Ur to miasto sumeryjskiego, którego początki są datowane na ok. 3800 r. p.n.e. Skąd wzięli się Sumerowie, nie do końca wiadomo, ale o ich istnieniu zaczęto mówić odkąd w 1869 r. Jules Oppert, lingwista francuski, ogłosił, że językiem tabliczek odkrytych w Mezopotamii jest sumeryjski. Skoro był język, musiał być i lud, który się nim posługiwał.

Według Biblii w Ur, zwanym tam Chaldejskim, mieszkał Abraham, którego Jahwe wezwał do przeprowadzki. Musiało to być chyba jednak niezbyt przyjazne miejsce. Gdzieś w ruinach jest podobno jego dom, ale miejsca tak oznaczonego nie widzieliśmy.

Odkryta część stanowiska archeologicznego jest chyba spora, ale trudno to ocenić, ponieważ dostępna do zwiedzania jest jedynie jego niewielka część. Ziggurat po liftingu zarządzonym przez Saddama Husajna wygląda niemal tak doskonale, że aż chce się wejść na jego szczyt. Dotknąć można także małej świątyni, w której podobno po raz pierwszy zastosowano łuk. Można również przekonać się, że spoiwem cegieł był asfalt. Tylko z daleka można zobaczyć całą resztę, kryjącą groby i różnych dostojników, i zwykłych ludzi. Wynika to – jak sądzę z obserwacji – z tego, że Irakijczycy nie cenią ruin. Uważają, że kupa kamieni jest nic nie warta dopóty, dopóki nie zostanie na powrót przekształcona w wyobrażenie tego, czym były pierwotnie. Efekt jest taki, że pokazują tylko te fragmenty wykopalisk, które zostały odbudowane. Reszta co najwyżej zasługuje na werbalną opowieść, a i to nie zawsze. Może wynika to z niedouczenia albo systemowego (przewodnicy są tu licencjonowani przez Ministerstwo Zarządzania Starożytnościami, więc być może zakresy wymaganej wiedzy ogranicza się do tego, co odbudowano), albo indywidualnego (którego przyczyną może być m.in. ww. okoliczność albo po prostu dziadowskie podejście do swojej pracy). To przypadek naszej przewodniczki, która – bez względu na przyczynę – podziela w całej rozciągłości to myślenie i nie rozumie tego, że można chcieć zobaczyć miejsce, w którym nic nie ma oprócz paru kamieni. Nie przeszkadzało jej to jednak pleść w Ur takich głupot, jak to, że nie można chodzić po kamieniach, bo są zabytkowe (nie rozumiejąc, że ziggurat to przecież w pewnym uproszczeniu nic innego jak stos kamieni i ziemi), albo że wszystko należy obłożyć taflami szkła, żeby zabezpieczyć je przed zniszczeniem. Do muzeów chodzić jednak nie chce.

Po stanowisku archeologicznym oprowadzał nas przewodnik dobrze mówiący po angielsku, który jednak w pewnym momencie zaniemówił. Po pytaniu koleżanki o energię emitowaną przez ziggurat na chwilę zamilkł, a następnie spojrzał wokół bezradnym wzrokiem, z którego dało się z kolei odczytać jego retoryczne pytanie: „że co?!”. I na szczęście temat się skończył. Jakaś siła jednak musi tam oddziaływać, bo niektórym uczestnikom wycieczki trudno było zleźć z góry. Ja skłaniam się raczej do bardziej prozaicznego wyjaśnienia. Po prostu widok był ładny – można było dojrzeć nieckę morza, które tysiące lat temu przepływało tuż obok Ur. Dodatkowo szczupłość atrakcji, do których można się było zbliżyć, nakazywała się skupić na tym, co dostępne.

Z Ur pojechaliśmy do tzw. Arabów Błotnych (Madanów), uważających się za potomków Sumerów. Czy tak jest? Śmiem wątpić, bo skoro o Sumerach można sądzić tylko z poszlak, to tym bardziej problematyczne jest ustalenie ich genów. Takie twierdzenie traktuję jak wabik na turystów, choć zbędny. Ich miejsce zamieszkania i profesja jest wystarczająco pociągająca. Zajmują bagienny teren pomiędzy Tygrysem i Eufratem, parając się hodowlą bawołów wodnych. Krówki mają duże rogi i lubią brodzić w wodzie, a nierzadko i pływać. Są fotogeniczne, szczególnie gdy wystaje im tylko łeb z wody lub gdy są holowane przez łódkę.

My również skorzystaliśmy z takiego transportu, choć siedzieliśmy w miarę wygodnie. Pływaliśmy ok. 2 godz., wypatrując bydła, trzcinowych budowli, robiąc mnóstwo zdjęć, opalając mordki. Dzięki naszemu przewoźnikowi, którego również cieszyła przejażdżka, może nawet bardziej niż nas, o czym można sądzić z jego pokrzykiwań podnieconym głosem yalla, yalla (szybciej, szybciej), zanurzyliśmy się na chwilę w szuwarach i cieszyliśmy się wiatrem we włosach.

Madanowie nie mają jednak zbyt wielu powodów do radości. Ich populacja w ostatnich 30 latach istotnie się zmniejszyła. Powodem było osuszanie bagien zarządzone przez Husajna i zmiana stylu życia, a także działania im towarzyszące, takie jak zatruwanie wody czy instalowanie bomb.

Na koniec dotarliśmy do al Kurny – miejsca, w którym Tygrys spotyka się z Eufratem, tworząc Szatt al Arab. Tuż obok jest także uschły kikut uznawany za rajskie drzewo poznania dobra i zła. Jabłonią to to na pewno nie było, ale to nie ma znaczenia, bo jabłoń jest poniekąd przypadkowa w tej opowieści. Po prostu zaważyły kwestie lingwistyczne – malus po łacinie oznacza zarówno „zły”, jak i „jabłoń”.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (28)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 213 wpisów213 94 komentarze94 4220 zdjęć4220 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.04.2024 - 26.04.2024
 
 
17.02.2024 - 24.02.2024