Karnak charakteryzuje się tymi samymi założeniami, co Luksor. I z tego powodu, a także dlatego, że jego opisów jest pełno w Internecie, to tu wspomnę tylko o różnicach pomiędzy nimi.
Karnak był częściej niszczony i w dużej mierze jest odbudowany – ten proces zaczął się pod k. XIX w. i trwa do dziś. Na końcu strefy archeologicznej, tuż przed początkiem drogi procesyjnej wiodącej do Luksoru, jest świątynia Mut, a w zasadzie jej ruiny, które nie wychodzą poza poziom gruntu, jeśli nie liczyć różnej wysokości poustawianych fragmentów posągów czy kamieni. Za wejście trzeba dodatkowo zapłacić (50 EGP; 220 EGP to koszt podstawowej wejściówki), ale warto, żeby zobaczyć, jaka praca została wykonana przy odbudowie.
W Karnaku jest aleja sfinksów z baranimi łbami (baran to zwierzę Amona), podczas gdy w Luksorze rezydują sfinksy klasyczne, czyli z ludzką twarzą.
Karnak ma skarabeusza, którego obejście ileś tam razy ma zapewnić spełnienie życzenia – widzieliśmy parę Amerykanów, która to właśnie robiła. Luksor takiej drogi do szczęścia nie zapewnia. Zreszą, mam wrażenie, że Egipt przyciąga pełno ludzi szukających mocy w ruinach. W wielu miejscach widzieliśmy zarówno tabliczki informujące o zakazie sprawowania obrzędów, jak i tych, którzy łamali ten zakaz często za przyzwoleniem strażników otrzymujących wcześniej bakszysz.
Zanim jednak dotarliśmy do Karnaku najpierw pojechaliśmy do Dendary, którą od Luksoru dzieli ok. 70 km, kierując się na północ. Wstęp kosztuje 120 EGP. Jest tam bardzo dobrze zachowana świątynia Hathor – bogini o obliczu krowy. Jest to dość późna budowla, bo została wzniesiona za Ptolemeusza IX z dynastii Ptolemeuszy rządzącej Egiptem od 305 do 30 r. p.n.e. Są pewne wątpliwości, czy to jeszcze zabytek faraoński, które biorą się z klasyfikacji dynastii faraońskich – niektórzy uważają, że dynastii było XXXI, inni – że Ptolemeusze stanowili ostatnią XXXII dynastię. Niezależnie od tego jest świetna.
Jest w dużej części kompletna i poniosła na przestrzeni wieków małe straty, jeśli chodzi o reliefy, które zdobią każdą ścianę. Obecnie są poddawane oczyszczaniu z nagromadzonego kurzu i starożytnego dymu. Do tego jest dość rozbudowana. Najładniejszy jest pierwszy dziedziniec z wysokimi kolumnami i pięknymi, głównie niebieskimi, reliefami na suficie. Najciekawsza scena, jaką wypatrzyliśmy, zdobi ścianę jednej z bocznych kaplic i przedstawia zabijanego krokodyla, czyli święte zwierzę boga Sobka. Jest to o tyle zaskakujące, że wg jednej z wersji Sobek miał być mężem bogini Hathor, ale może Dendara jest dowodem na to, że jej się znudził.
W kompleksie są jeszcze w różnym stanie rozkładu ruiny paru innych świątyń.
Po południu mieliśmy sporo wolnego czasu.Tym chętniej skorzystaliśmy z okazji, wypijając piwo. Luksor był jedynym miejscem, poza Kairem, w którym w hotelu był alkohol. Za 0,5 l w restauracji płaciliśmy 100 lub 110 EGP. W sklepie w Kairze płaciliśmy za taką samą objętość 40 EGP. O mały włos pogardziłabym nim, bo nazywało się Stella, więc błędnie utożsamiłam je ze Stellą Artois.