Zaczęliśmy dzień od petroglifów Buszmenów w Twyfelfontein wpisanych na listę UNESCO. Jest ich mało, ale są dość dobrze widoczne. Przedstawiają oznaczenie źródeł wody (kółkiem), żyrafy, które były uważane za sprowadzające deszcz, nosorożce, lwa, foki, a nawet ludzkie stopy. Zwiedzanie jest dostępne tylko z przewodnikiem, ale nie trzeba czekać na zebranie się grupy lub konkretną godzinę – przychodzisz, a przewodnik już jest. Obejście niewielkiej trasy zajęło 45 min, ale było dużo czasu na przyglądanie się i zdjęcia. Samodzielnie pewnie przeszlibyśmy spokojnie trasę w 30 minut, ale były 32 stopnie, więc widać trzeba było oszczędzać siły.
Nieopodal jest atrakcja skalna zwana Piszczałkami (Organ Pipes). Przypomina to irlandzką Groblę Olbrzyma, ale pod warunkiem, że zejdzie się na dno mini wąwozu. Patrząc z góry, można doznać dużego rozczarowania, szczególnie gdy przed chwilą zapłaciło się za wstęp 250 NAD za osobę, czyli tyle samo co za petroglify. Niezależnie od tego i tak uważam, że cena jest przesadzona.
Trochę taniej było w kolejnym miejscu – żywym muzeum plemienia Damara, których język zawiera głoski mlaszczące. W Namibii jest pięć takich obiektów, w których można zobaczyć sceny z życia danej grupy etnicznej. Przypomina to trochę skansen z tą różnicą, że uwaga skupia się na ludziach, a nie na rzeczach. I jakkolwiek jest to teatr, to w mojej ocenie dobry, a poza tym są jasno określone role. Można było wybrać sobie 4 rodzaje tras różniących się czasem trwania i ceną. My wybraliśmy ścieżką ogólną trzydziestominutową za 110 NAD od osoby. W ramach tego mieliśmy rozmowę ze znachorką, opowiadającą m.in. o dobroczynnych skutkach naparu z odchodów słonia, pokaz wzniecania ognia i tańców oraz wyrobu narzędzi. Był też sklep z ich rękodziełem, naprawdę ładnym. Dla mnie taki układ jest idealny.
Kolejna atrakcja była równie ciekawa, co wcześniejsze, jak i tak samo droga: skamieniały las za 250 NAD/os. w towarzystwie przewodnika. Las to zmineralizowane ogromne drzewa z czasów Gondwany. Musiały być ogromne, sądząc po wystających fragmentach. Najdłuższy odkryty fragment pnia mierzy 35 m. Kamienne drzewa wyglądają niemal jak żywe – widać miejsca po konarach, czasem łuski, czasem słoje. Niewielkie fragmenty wyglądają jak porąbane albo nadpalone w ognisku. A w ich sąsiedztwie rosną welwiczje. Obecnie przypada czas ich kwitnienia, więc wyglądają uroczo.
A na koniec znowu zrobiliśmy dobry uczynek. Pani przewodnik z lasu poprosiła nas o podwiezienie, gdy się okazało, że będziemy przejeżdżać przez Khorixas. Skwapliwie się zgodziliśmy.
Ponieważ wczoraj mieliśmy luźny dzień, to dziś należało to odrobić. Na nocleg wybraliśmy Opuwo. Na szczęście od skamielin – oprócz ok. 120 km po drodze utwardzonej – trasa prowadziła dobrym, częściowo nowym asfaltem i zajęła na trochę ponad 4 godz. Jadąc na północ Namibii, wybierajcie drogę C35.