Dziś mieliśmy w planie skupić się na zwierzętach. Nasze zadanie polegało na tym, żeby przedostać się do głównego campu Etoshy, czyli Okaukuejo, a następnie pojeździć po okolicznych drogach.
Rano trochę kropiło, ale na szczęście nie przepłoszyło to zwierzyny. Na początku przejazdu cieszyliśmy się widokiem stad zebr, bawołów i antylop. Najlepszy był jednak widok trzech słoni biegnących do wodopoju, którym rzecz jasna ustąpiliśmy pierwszeństwa. Im bardziej oddalaliśmy się od Galton Gate, tym było gorzej, bo zwierząt było coraz mniej, a jeśli już występowały, to raczej w niewielkiej liczbie. Niewiele lepiej było na safari po drogach w okolicach naszej dzisiejszej bazy, na które wybraliśmy się o 15.00. Przy pierwszych oczkach wodnych nie było żywego ducha. Wyglądało na to, jakby okolica opustoszała, zwłaszcza w porównaniu z wczorajszą intensywnością oglądania. Od ostatnich dwóch wodopojów, w których byliśmy między 17.00 a 18.00, sytuacja zaczęła ulegać poprawie. Pojawiły się wszystkie widziane wczoraj gatunki, tylko w mniejszej liczbie.
Na szczęście przy campie jest oczko wodne, przy którym jeszcze za dnia pojawiło się stado zebr, a gdy się porządnie ściemniło przyszły słonie i nosorożce. Można na nie patrzeć godzinami. Szczególną uwagę zwraca miękkość ich ruchów, dzięki czemu ma się wrażenie, że płyną. No i cichy sposób poruszania. Gdyby nie kamienie, które czasem się omskną, można by ich nie usłyszeć. Nieme kino akcji.
Zwierzaki są super.