Po przekroczeniu granicy pojechaliśmy do Bosry, która po raz pierwszy (w znanych dziejach) zyskała sławę w okresie panowania Nabatejczyków (I w. p.n.e. – I w. n.e.). Dzięki kolejnym władcom jest sławna i dziś – wpis na listę UNESCO to zasługa rzymskich budowniczych. Najsłynniejszym obiektem jest teatr rzymski uchodzący za jednej z najlepiej zachowanych. I jest to prawda. Jest w świetnym stanie, co jest wynikiem także i tego, że włączono go w XII w. we wznoszoną wówczas cytadelę. Można także obejrzeć inne typowe elementy miasta rzymskiego, a więc cardo, decumanus, bramy, łaźnie i agorę. Wśród innych pozostałości są także meczet z okresu umajjadzkiego, który jako pierwszy miał kwadratowy minaret, oraz szczątki katedry chrześcijańskiej. Tu po raz pierwszy spotkaliśmy się z próbą połączenia islamu z chrześcijaństwem, żeby – na etapie powstawania mahometanizmu – nadać mu odpowiednią rangę. Temu pewnie miała służyć opowieść o tym, jak to w Bosrze mnich Boheira uchodzący za świętego męża rozpoznał w małym Mahomecie ważną postać w dziejach świata.
Ostatni raz o Bosrze stało się głośno w marcu 2015 r., choć była to sława, której większość ludzi sobie nie życzy. Jest ona wynikiem walk o miasto pomiędzy, mówiąc najogólniej, siłami przeciwnymi rządowi nazywanymi różnie przez różne osoby w zależności od ich poglądów na to, co się w Syrii działo począwszy od 2011 r. (np. opozycją, rebeliantami, terrorystami), a armią lojalną rządowi. Pewne jest to, że to wojska rządowe bombardowały miasto, co nasz fixer skrzętnie pomijał, mówiąc o przyczynach zniszczeń, odwołując się ogólnie do terrorystów i wskazując na namalowaną na murze flagę Wolnej Armii Syrii, a potem Frontu Południowego jako zrzeszenia ugrupowań biorących udział w walkach przeciwko rządowi. Zresztą było to jedyne miejsce, w którym taką flagę widzieliśmy, i która była odnowiona.
Wśród ruin starożytnych są więc resztki zabudowy nowożytnej, choć trudno stwierdzić, w jakim stanie była przed 2011 r.
W Bosrze spotkaliśmy patrol sił rosyjskich, który raczył się sokami i odpoczywał w kawiarni. Ich obecność wynika z tego, że w okolicach stworzyli sobie podległą i przez siebie opłacaną „piątą kolumnę” złożoną z – nie wchodząc w szczegóły – byłych rewolucjonistów. Posterunek przed miasteczkiem jest w ich zarządzie i wykazują się dość dużą gorliwością: jako jedyni spośród wszystkich checkpointów sprawdzali nie tylko pismo z trasą przejazdu, ale i dokumenty samochodu, fixera i nasze.
W Bosrze nie spotkaliśmy żadnych turystów. Widzieliśmy za to w różnym czasie parę osób, które przejeżdżając motorkiem, sprawiały wrażenie jakby sprawdzały, co aktualnie robimy.
O Bosrze współczesnej dość powiedzieć, że jest zapyziała.
Do Damaszku dotarliśmy ok. 15.00, poświęcając czas na zakup karty SIM, obiad i odpoczynek. Poprzednią noc mieliśmy krótką i dość męczącą.