Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Afganistan    Bliskie spotkania z talibami i afgańskie początki
Zwiń mapę
2024
14
wrz

Bliskie spotkania z talibami i afgańskie początki

 
Afganistan
Afganistan, Kandahār
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1245 km
 
Do Kandaharu przylecieliśmy w piątek wczesnym popołudniem. Jakkolwiek wybór miejsca podyktowany był trasą i ograniczeniem czasowym, to od 2021 r. ponownie jest to najlepsze miejsce na rozpoczęcie trasy po Afganistanie, gdyż to centrum duchowe Talibanu.

Pierwszy kontakt z miejscowymi urzędnikami władz Talibanu przebiegł spokojnie. Tylko jeden z nich był chyba dedykowany do odprawy paszportowej turystów innego niż afgańskie pochodzenia, co trochę wydłużyło procedurę, ale żadnych innych ekscesów nie było. Wizy zostały zaakceptowane. Dziwne było tylko to, że robili zdjęcia wiz i prosili o nr telefonów, ale nie wszystkich uczestników. Wieczorem jeden z nich odezwał się do mojego męża, oferując swoje usługi, ale został spławiony przez naszego fixera.

Drugi kontakt nastąpił w urzędzie odpowiedzialnym za turystykę, gdzie nasz fixer pozyskiwał niezbędne pozwolenia. My w tym czasie zwiedzaliśmy coś, co zostało szumne nazwane muzeum, a było jedną salą, w której prezentowano kilkanaście obrazów lokalnych twórców i paręnaście różnych ceramicznych naczyń. Z całych zbiorów jeden przykuwał uwagę, gdyż został namalowany na gwoździach, co będzie widać na zdjęciu. Zdjęcia będą, gdy Internet będzie dostępny w odpowiednim natężeniu. Było parę obrazów z 2015 r., zakurzonych i opartych o ścianę, ale mogłam sobie je przekładać. Zdobywanie pozwoleń trwało dłużej niż zwiedzanie, ale bez dramatu.

Trzeci kontakt – choć intensywny tylko dla części męskiej grupy – nastąpił w jednym z meczetów, do którego kobiety wejść nie mogły, ale podobno z zewnątrz był ładniejszy. Mój mąż z kolegą zostali wciągnięci w dyskusję na temat wiary, która się troszkę przeciągnęła, przynajmniej z perspektywy nas dziewcząt czekających na dworze i panów, którzy postanowili ograniczyć zwiedzanie do minimum dotrzymać nam towarzystwa. Rozmowa była podobno bardzo miła, urozmaicona śpiewnym wykonaniem jednej z sur, ale nie była bezinteresowna. Była to jawna, pokojowa próba nawrócenia na islam, która się nie powiodła. Po opuszczeniu meczetu (w co został zaangażowany nasz fixer przez naszego kandaharskiego przewodnika) wszyscy, nawet dziewczęta, zostaliśmy zaproszeni na obiad przez opiekuna meczetu, ale grzecznie odmówiliśmy, wymawiając się brakiem czasu. Na koniec pan życzył nam wszystkiego dobrego, wyrażając jednocześnie nadzieję na naszą konwersję, jak również i to, że wszyscy będziemy muzułmanami. U nikogo nie widziałam zachwytu tymi słowami.

Czwarte spotkanie było jeszcze ciekawsze, przynajmniej dla mnie. Pojechaliśmy do mauzoleum Baba Wali położonego na skraju doliny rzeki Argandab. Do grobowca paręnaście metrów pod górę właziliśmy w asyście kilku brodatych i uzbrojonych panów, którzy początkowo wydali się dość srodzy, szczególnie gdy poprosili o okazanie naszych paszportów w trakcie oglądania zrujnowanej restauracji. Po dotarciu do celu okazali się ludzkimi panami i nawet sympatycznymi. Dali mi się przekonać do tego, żebym mogła wziąć do rąk ich broń (choć po wyjęciu magazynku) i zrobić sobie z nią zdjęcie. Wszyscy razem też sobie zrobiliśmy zdjęcie. Tu segregacja nie zadziałała.

Niezależnie od wyżej wymienionych atrakcji najważniejszą materialną jest mauzoleum Ahmada Szaha Durraniego – który ustanowił w 1747 r. Kandahar stolicą swego państwa uważanego za źródło państwowości afgańskiej – w którego kompleksie znajduje się meczet, gdzie przechowywana jest szata Proroka, którą mogą przywdziać tylko zdolni do godności emira, czyli obrońcy wiary muzułmańskiej. Ostatnia taką osobą był mułła Omar w 1996 r., co – jak się czasem przyjmuje i nie bez racji – pomogło mu utrwalić swój autorytet.
Na terenie kompleksu po raz drugi musiałyśmy czekać na panów na zewnątrz - oni zostali zaproszeni na herbatę, z czego oczywiście skorzystali. Próżno oczekiwać solidarności ;)

Kandahar to nie tylko talibowie. Swój początek miasto zawdzięcza Aleksandrowi Wielkiemu – stąd pierwszą jego nazwą była Aleksandria. Nie widzieliśmy żadnej jej pozostałości.

Przemieszczając się pomiędzy punktami, obserwowaliśmy życie codzienne Afgańczyków. Aparaty się grzały, choć robienie zdjęć z samochodu nie należy do najlepszych rozrywek. W wielu miejscach są ograniczenia w fotografowaniu, tak nam mówią. Tymczasem podczas bliższego kontaktu w trakcie spacerku po bazarze niektórzy Afgańczycy sami prosili o zdjęcia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
zula
zula - 2024-09-16 08:27
Dobrze ,że opis będzie ze strony dwóch osób- kobiety i mężczyzny - to ciekawe!
 
marianka
marianka - 2024-09-18 06:04
O tym samym pomyślałam co Zula - bardzo jestem ciekawa Twoich odczuć jako kobiety, turystki w Afganistanie :)
 
 
zwiedziła 13% świata (26 państw)
Zasoby: 230 wpisów230 118 komentarzy118 4577 zdjęć4577 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.09.2024 - 20.09.2024
 
 
20.04.2024 - 06.05.2024
 
 
17.02.2024 - 24.02.2024