Wstaliśmy w środku nocy, gdyż naszym celem był Herat. Ponieważ droga zajmuje ok. 10 godz., wyjechaliśmy parę minut po 3.00. Wszystko szło sprawnie – nawet mimo dziur na pierwszym odcinku – do czasu, gdy jeden z samochodów zgasł w czasie jazdy. Rozpoczęła się procedura naprawy polegająca m.in. na holowaniu i wykręceniu różnych części, która na szczęście została zakończona sukcesem. Mimo tego, że kierowcy jechali dość szybko, złapaliśmy dwugodzinne opóźnienie.
Nawet bez awarii droga dostarcza wrażeń. To ładne widoki, najpierw pustyni, potem gór. Również kierowcy czasem podnoszą ciśnienie – prędkość każdego uczestnika ruchu to pochodna dwóch cech przyjmujących maksymalne wartości: prędkości, którą jest w stanie wyciągnąć ze swojego samochodu, i jego odwagi. Zdziwienie natomiast budzą czasem ładunki, które przewożą, np. widzieliśmy autobusy wiozące na dachu dwa samochody osobowe albo wypełnione po brzegi owcami.
Zwiedzanie Heratu zaczęliśmy od wizyty w lokalnym urzędzie ds. turystyki, bo podobno tamtejszy urzędnik chciał nas przywitać. Nawet nas zaprosił do swojego gabinetu z zachętą, żeby każdy wszedł, bo przecież to urząd. Poszło szybciej niż w Kandaharze. Fixer dostał kwitek, który pokazywał w każdym miejscu. Na pierwszy ogień poszedł Meczet Piątkowy, obiekt w stylu perskim. To wielki dziedziniec otoczony niszami. Wbrew temu, co się może bowiem wydawać, meczet nie musi być budynkiem. Został nieznacznie dotknięty ubiegłorocznym trzęsieniem ziemi, ale nie odejmuje mu to urody. Zresztą, jego przyległości przechodzą właśnie remont.
Cytadela jest już po remoncie. To wielki obiekt solidnie odnowiony. Wygląda jak nowy. Tam spotkaliśmy znajomych Chińczyków z Kandaharu oraz grupę uczniów jakiejś szkoły koranicznej, który chętnie zgodzili się zapozować do zdjęcia.
Obejrzeliśmy również tzw. kompleks Musalla składający się z dwóch mauzoleów i 5 minaretów. Na koniec pojechaliśmy do grobu jakiegoś świętego, do którego chorzy udają się po pomoc. Widzieliśmy dwie takie osoby.
Jeżdżąc po mieście, na każdym kroku można się przekonać, że Herat zasługuje na to miano w 100%. Kandahar przy nim to co najwyższej dziadowskie przedmieścia lub zrujnowany bazar. Jest dość porządna zabudowa, są chodniki, którymi można przejść, ogólnie rzecz biorąc jest ład charakterystyczny dla poszczególnych funkcji miasta, mimo że ruch uliczny jest duży. No i jest mniej policji. Jest więcej kobiet z odkrytymi twarzami.No i nie było problemu, żeby wieczorem wyjść poza hotel - fixera nie interesowało, gdzie idziemy.
Herat był nazywany Perłą Chorasanu. Póki co jest pretendentem do tytułu Perły Afganistanu.