Zwiedzanie Antalyi zostawiliśmy sobie na inny wyjazd, bo zależało nam na dotarciu do Çatalhöyük, najstarszej znanej zorganizowanej osady ludzkiej, którą datuje się na okres 7400-7300 p.n.e. Było to miasto bez ulic, gdyż budynki z cegły mułowej przylegały do siebie, a w związku z tym nie miały okien – wchodziło się przez otwór w dachu, który służył jednocześnie jako komin. Ten, jak na ówczesne czasy, luksus umożliwił mieszkańcom realizację twórczą. Zdobili wnętrza domów (najsłynniejszy odcisk łapki ludzkiej stąd pochodzi), wytwarzali narzędzia kultu oraz zbytku.
Jak ustalono, średnio co ok. 80 lat pojedynczy dom był burzony do połowy ścian i w wolne miejsce stawiano kolejny obiekt. W ten sposób powstało sztuczne wzgórze, dzięki któremu „miasto” zostało odkryte w 1958 r. W jego obrębie znaleziono również kości ludzkie i ustalono, że w wybranym miejscu każdego domu, pod klepiskiem, grzebano zmarłych, więc wszyscy byli pod ręką.
Historię miejsca przedstawia nowo otwarte muzeum. Tuż obok są modele domów, gdyby komuś nie starczyło wyobraźni. Na koniec można obejrzeć odsłonięty fragment wzgórza, choć oczywiście bez żadnych artefaktów. Miejsce warte odwiedzin (wstęp 3 euro).
Çatalhöyük było miłym przystankiem w dość długim przejeździe zaplanowanym na drugiego stycznia. Przed końcem dnia dotarliśmy do Tarsu, wg tablic informacyjnych rozmieszczonych w mieście, jednego z najstarszych miast Anatolii, w którym urodził się św. Paweł, twórca doktryny chrześcijańskiej. Stanowi on magnes dla turystów, skoro w wielu miejscach w mieście są drogowskazy kierujące do kościoła pod jego wezwaniem z XII w. czy studni, choć w tym ostatnim przypadku nie udało nam się ustalić związków ze świętym. Kościół obecnie pełni funkcję muzeum, ale ponieważ było po 17.00, to nie udało nam się go zobaczyć. Studnię można obejrzeć przez ogrodzenie. Koszt każdej atrakcji to równowartość 3 euro od osoby.
Inną atrakcją jest droga rzymska – Tars od 64 r. p.n.e. był stolicą prowincji Cylicja Cesarstwa Rzymskiego. Jest także meczet, czynne hammamy i częściowo odnowione budynki w stylu osmańskim. Miłe miejsce na późno popołudniowy spacer.
Nocleg mieliśmy w Adanie. Przez całą drogę z Tarsu do Adany unosił się dym z rusztów. Smog jak się patrzy. Ale kebab adański miło było zjeść u źródła, i to na zewnątrz, nie mając na grzbiecie kurtki. Było 15 stopni.