Według planu w Delhi mieliśmy spędzić pół dnia, licząc się z tym, że nie zobaczymy nawet wszystkich miejsc z listy UNESCO. Jesteśmy o 2 dni dłużej, choć jeśli chodzi o zwiedzanie skutek jest taki sam.
We wtorek mój mąż spędził cały dzień w hotelu. Pierwotnie, za jego zresztą namową, chciałam udać się na samodzielne zwiedzanie, ale rano miał jeszcze gorączkę, więc w trosce o niego i z poczucia solidarności postanowiłam przy nim czuwać. Nie oponował.
Dziś leki dały widoczny efekt, więc około południa postanowiliśmy zrobić trasę sprawdzeniową. Zamierzaliśmy zacząć od Czerwonego Fortu, ale nasz rikszarz zaklinał się na wszystkie świętości, że teren wokół niego jest zamknięty z uwagi na rozpoczętą wojnę. Pewnie władze obawiają się zamieszek. Zresztą uznał, że okolica naszego hotelu, która jest jednocześnie bardzo bliską okolicą dworca kolejowego, jest niebezpieczna. Zakładam, że chodziło mu o mieszkających tu muzułmanów, bo nic innego raczej nie mogło go przestraszyć. Owszem, okolica wygląda jak pomieszanie slumsów z dzielnicą turystyczną, ale to przywilej dworcowy w niektórych krajach. Zachowując wszelkie proporcje, nieprzyjemniej się czułam w Marsylii w okolicach portu niż przedwczoraj i wczoraj przechadzając się tu sama.
Pojechaliśmy więc do Kutb Minar słynącego z ceglanego minaretu o wysokości 72 m i żelaznej kolumny z IV w., która nie zardzewiała do dziś z uwagi na jakość żelaza. Do 1851 r. nie udało się nikomu osiągnąć takiej technologii. Według Daenikena to najlepszy dowód na to, że w jej powstaniu maczali łapki kosmici.
Po drodze zatrzymaliśmy się, żeby obejrzeć dom modlitwy bahaistów, w kształcie kwiatu lotosu. Obejrzeliśmy również kompleks grobowy Humajuna.
Pierwsze i trzecie miejsce wymaga opłaty. Od turystów zagranicznych po 600 INR przy czym za wstęp do Kutb Minar można zapłacić kartą i wówczas cena spada do 550 INR, choć mając na uwadze przewalutowanie, nie musi to być tańsze, ale taka możliwość jest. No i są oddzielne kasy dla obcych, jak i przejścia. Dziś się bardzo przydały, bo Hindusów była dużo, a obcych malutko.
Próba wypadła pomyślnie, więc jutro rano opuszczamy stolicę. Plan nie zostanie zrealizowany częściowo przez kwestie zdrowotne, częściowo przez działania wojenne na północy.
W Delhi jednak bezpośrednich oznak wojny nie widać. W poniedziałek zapowiadali próbne alarmy na 7 maja. Miały się odbywać na północy kraju, w Delhi i Bombaju, zaczynając od 16.00. Żadnych syren nie słyszeliśmy.
Będziemy podejmować decyzje co do trasy na bieżąco. Dobrze, że nie zrobiliśmy wszystkich rezerwacji, choć parę straciliśmy. Na szczęście jest tu tanio.