Geoblog.pl    jekatherine    Podróże    Indie    Dzień różnorodności i przyjemnych zaskoczeń, których nic nie zapowiadalo
Zwiń mapę
2025
12
maj

Dzień różnorodności i przyjemnych zaskoczeń, których nic nie zapowiadalo

 
Indie
Indie, Ahmedabad
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2408 km
 
Kierowca miał przyjechać po nas o 6.00, ale nie przyjechał. Pojawił się dopiero o 6.30. Niby opóźnienie nie duże, ale plany mieliśmy bogate, poza tym chcieliśmy uniknąć największego upału, a do tego w ten sposób straciliśmy pół godziny snu.

Dzisiejszym celem było wpisane na listę UNESCO Champaner-Pavagadh. Najczęściej pojawiające się zdjęcie z tego miejsca przedstawia Meczet Piątkowy. Dziś przestałam się temu dziwić, bo pozostałe miejsca są rozrzucone po całej wsi, mieszczącej się częściowo w obrębie murów miejskich. Nie byłby to może problem, gdyby przy dawnym punkcie sprzedaży biletów będącym obok meczetu była jakakolwiek mapa atrakcji albo rozdawaliby ulotkę z planem. W sytuacji jednak, gdy niczego takiego nie ma, mimo że za bilet chcą 550 INR, tak jak i nie ma żadnych znaków, to nagle robi się problem. Mapy googlowskie zaznaczają wszystkie drogi, nawet te polne lub przejezdne innym pojazdem niż zwykłą osobówką. Poza tym niektóre miejsca, jak wynikało z porównania mapy z rzeczywistością, są w środku buszu. No ale robiliśmy, co mogliśmy przy pomocy naszego kierowcy, który widząc moje niezadowolenie z jego spóźnienia próbował się jakoś zrehabilitować. W takim miejscu przydałby się przewodnik. W każdym innym miejscu było ich pełno, a tu jak na złość ani jednego.

Bez problemu udało nam się trafić do murów, bo były tuż obok, skład celny też nie stanowił problemu, tak samo jak pawilon położony tuż nad brzegiem jeziora. Do meczetu Kevda, którego minarety dojrzeliśmy z daleka, podchodziliśmy z dwóch stron. Z żadnej droga nie nadawała się w całości dla osobówki. Poszliśmy więc pieszo. W obu przypadkach zatrzymały nasz krzaczory. Za drugim razem podjęliśmy próbę przedarcia się przez nie, co skończyło się podrapaniami i porwanym ubraniem, ale przeleźliśmy. Meczet wygląda pięknie, choć Meczetu Piątkowego nie pokona.

Po raz drugi powodu do radości dostarczyło nam wesele, a dokładnie impreza zaręczynowa stanowiąca pierwszy etap procesu zawarcia małżeństwa. Przejeżdżając przez wieś, kierowca je zauważył i zaproponował nam wizytę. Nie można było się nie zgodzić.
Część związana z przyszłą panną młodą odbywała się w jej rodzinnym, dwuizbowym domu. W jednym pomieszczeniu zgromadziły się najbliższe jej kobiety i matka, która siedziała obok niej, gdy pozostałe coś śpiewały. Na zewnątrz, po jednej stronie siedziały poważne wioskowe matrony z dziećmi, a po drugiej pozostałe panie, też z dziećmi. Zresztą dzieci było co niemiara. Mężczyźni byli nieliczni, tylko z rodziny panny młodej. Ona sama wyglądała na trochę zagubioną, choć nie ma się co dziwić. Dziewczynka miała pewnie ok. 8 lat. Pana młodego i jego rodziny nie było.

Przyjęto nas z otwartością i ciekawością. Poprowadzono każdego z nas oddzielnie do pokoju, w którym była przyszła panna młoda, żebyśmy mogli ją zobaczyć. Na zewnątrz wdałam się w krótką zabawę z dziećmi i wspólne zdjęcia. Było super!

W Ahmedabadzie zwiedzanie zaczęliśmy również od miłego spotkania. Pojechaliśmy zobaczyć budynek zaprojektowany przez Le Corbusiera. Brama była otwarta, a tam informacja, że wchodzi się na własne ryzyko. Zaczęliśmy robić zdjęcia, ale po chwili próbował przegonić nas jakiś stróż. Gdy pokazaliśmy mu tablicę z informacją o zwiedzaniu, zawołał kolejnego, który wykonał telefon i powiedział, że zwiedzać można po uzyskaniu pozwolenia, ale on nas może oprowadzić. Oczywiście się zgodziliśmy. Gość był sympatyczny, wiedział sporo o budynku, dobrze mówił po angielsku, więc na koniec dostał napiwek w wysokości 300 INR. My za to obejrzeliśmy typowo modernistyczny obiekt, na którym można uczyć cech tego kierunku. W środku jest zresztą niewielka wystawa o działalności Le Corbusiera w Indiach, więc czasem jednak kogoś muszą wpuszczać.

Obejrzeliśmy także zabytki, dzięki którym Ahmedabad został wpisany na listę UNESCO, czyli Meczet Piątkowy, meczet Sidi Sajid, fort Bhadra, świątynię dżinistów, bramę miejską. Szczerze mówiąc, szczególnie ciekawe nie są. To, co rzeczywiście przykuwa uwagę, to zabudowa starego miasta, jakkolwiek w większości przypadków mocno zużyta. Nawet jednak to, co pozostało, świadczy o ich niegdysiejszym pięknie. Obecnie większość ulic szerszych niż jeden człowiek z pakunkiem jest wykorzystywana na potrzeby handlu, więc czasem trudno dostrzec ślady urody miasta. Przy kolejnej bytności w Ahmedabadzie trzeba będzie wcześnie rano wybrać się na sesję zdjęciową.

Czas szybko nam minął. Wczoraj wieczorem kupiliśmy bilet na samolot do Bombaju na 20.00. Tym razem potwierdzenie lotu przyszło w południe, co jest pewnie zasługą zawieszenia broni, ale o tym więcej może napiszę po powrocie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
marianka
marianka - 2025-05-13 09:46
Mam słabość do modernistycznych budynków - ten piękny, ale faktycznie straszliwie zaniedbany!
 
 
zwiedziła 15.5% świata (31 państw)
Zasoby: 269 wpisów269 166 komentarzy166 5567 zdjęć5567 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
30.04.2025 - 13.05.2025
 
 
15.02.2025 - 22.02.2025
 
 
01.01.2025 - 06.01.2025